Po szwedzkim Sabatonie, który zasłynął w Polsce dzięki utworowi "40-1", sławiącemu odwagę polskich żołnierzy w bitwie pod Wizną, kolejny metalowy zespół z zagranicy oddaje hołd polskim bohaterom z czasów 2 wojny światowej.
Holenderska formacja death metalowa Hail of Bullets wydała niedawno mini CD "Warsaw Rising", poświęcone Powstaniu Warszawskiemu. Na płycie znajduje się sześć utworów: trzy studyjne i trzy w wersji "live". Drugi na płycie, tytułowy utwór, obok tematu Powstania, porusza między innymi temat Katynia. Inny z utworów, "Liberators", jest poświęcony bombowcom z czasów wojny.
Z twórczością Holendrów można się szerzej zapoznać na stronie http://www.myspace.com/hailoffuckenbullets
Hail of Bullets - "Warsaw Rising":
Trapped between two despots
The cry for battle calls
Soviets at the Vistula
The Hun inside the walls
Resistance a tradition
Poland to be free
Finishing oppression
Regaining liberty
Claiming back their territory
Bloodshed for such precious land
Withdrawing hated enemy
The final struggle is at hand
Armia krajowa
Patriots mobilised
Many unarmed soldiers
Weapons improvised
National rebellion
Expect to last one week
Primitive devices
Guerrilla techniques
Bravery, pride and heroism
Honour and determination
Against tanks and artillery
Dying hard battalions
The soviets massacred thousands in Katyn
So they know precisely what to expect
Decades more of brutal submission
Tyrant Stalin stabs them in the back
Abandoned by the feeble western allies
Responsible for all the brave who died
Whilst their brothers freed Monte Cassino
They surrendered with their heads up high
za nacjonalista.pl
piątek, 31 lipca 2009
poniedziałek, 27 lipca 2009
"Doczekać świtu"
(...)komiks "Doczekać świtu", opublikowany w antologii „11/11 = Niepodległość”. Scenariusz napisał Maciej Jasiński, Jacek Michalski z właściwą sobie ekspresją rozrysował wszystko ołówkiem a ja pokryłem plansze czernią (pisaki Stabilo i Faber - Castell, moje ulubione) oraz celowo ograniczoną paletą kolorów w PS. Przystępując do tego zlecenia mieliśmy do wyboru kilkanaście zdarzeń i postaci historycznych z bardzo różnych okresów naszych walk o niepodległość. Ostatecznie, namówiłem Macieja, aby napisał coś o powstaniu styczniowym. To bardzo dramatyczny okres w naszej historii, który automatycznie przypomina mi nowelę Stefana Żeromskiego „Rozdzióbią nas kruki, wrony...”. 1863 rok to także środek wojny secesyjnej w Stanach Zjednoczonych Ameryki (American Civil War), czyli narodziny świata dzikiego zachodu i bohaterów, jakich wszyscy znamy z westernów. Posługując się tymi skojarzeniami Maciej znalazł w materiałach historycznych odpowiednią postać i wydarzenia, które można było przedstawić korzystając z nieco westernowego sztafażu. Losy powstańców styczniowych to znakomity materiał do realizacji „westernowych”, dynamicznych, mrocznych komiksów oraz filmów, nawet bez hollywoodzkiego budżetu. Zapraszam do lektury"Doczekać świtu"
za ajanicki.blogspot.com
Komiks można oglądać tutaj
Wszystkie komiksy z serii w formacie pdf można pobrać tutaj
za ajanicki.blogspot.com
Komiks można oglądać tutaj
Wszystkie komiksy z serii w formacie pdf można pobrać tutaj
niedziela, 26 lipca 2009
Uciszyć Joannę
Gdyby Joanna Najfeld była stara albo brzydka, może jeszcze by jej wybaczono, że w telewizyjnych dyskusjach przegaduje feministki, zwolenników aborcji i gejowskich małżeństw. Jednak fakt, że tak „wsteczne” poglądy w logiczny sposób przedstawia sympatyczna dziewczyna, jest dla nich nie do zniesienia. Wytoczo-no jej proces karny.
Pierwsza rozprawa przeciw Joannie Najfeld odbyła się 16 lipca. Publicystka stoi przed sądem, bo wytknęła feministkom ich finansowe powiązania z biznesem aborcyjnym i antykoncepcyjnym. Skarży ją Wanda Nowicka, szefowa feministycznej organizacji Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Federacja ta od lat walczy o pełny dostęp do aborcji. Feministki liczą, że Joannie Najfeld zamknie usta strach przed więzieniem – bo właśnie karę do dwóch lat w więzieniu za „pomówienie” przewiduje 212 paragraf kodeksu karnego, z którego Joanna Najfeld została oskarżona. Skala nienawiści, z jaką już od trzech lat odnoszą się do tej ciemnowłosej dziewczyny zwolennicy różnych lewicowych ideologii, jest szokująca. „Najfeld to fanatyczka, oszołom. Nienawidzę jej. Jak można być tak opóźnionym” – grzmi jeden z internautów na portalu stylwolny.pl. „Najfeld to wszystko co w polakach najgorsze. Gdyby się pozbyć takiego myślenia moglibyśmy wstąpić do UE z wypiętą piersią a tak trzeba się wstydzić” (pisownia oryginalna) – głosi sąsiedni wpis. Większości agresywnych wpisów towarzyszą wulgarne wyzwiska. Ktoś stworzył w Internecie fałszywego bloga pod jej nazwiskiem, żeby tylko ją ośmieszyć. Wyzwiskami obrzuciła ją publicznie posłanka SLD (a teraz już europosłanka) Joanna Senyszyn. Zamiast zmierzyć się z argumentami, które w kulturalny i spokojny sposób przedstawiła Joanna Najfeld, pani poseł Senyszyn powiedziała o niej w telewizji TVN24: „widać, że została wychowana w jaskini” i „moja niestety imienniczka, widać ma jakieś obsesje seksualne”.
Pupa pana Jacka
Joanna Najfeld zaczęła się pojawiać w mediach dopiero przed trzema laty. W telewizyjnych dyskusjach o aborcji, in vitro, homoseksualizmie, jak z rękawa cytuje naukowe dane na poparcie wizji świata zgodnej z prawem naturalnym. Osoby o lewicowych poglądach często nie potrafią sensownie odpowiedzieć na jej argumenty. Joanna Najfeld zazwyczaj mówi spokojnie, nieraz nawet z półuśmiechem. Jednak rzeczy, o których mówi, wielu ludziom wydają się bardzo ostre. Dzisiaj, gdy z głównych mediów sączy się do naszych uszu przekaz pełen politycznej poprawności, nazwanie pewnych spraw po imieniu wygląda na coś nadzwyczaj niezwykłego. Do dzisiaj więc w Internecie można zobaczyć programy, w których ta publicystka formułowała zdania szczególnie ostro. Do takich należała rozmowa w TVN 24 z działaczem homoseksualnym Jackiem Adlerem, szefem homoseksualnego portalu internetowego gaylife.pl. Ich dyskusja demaskowała, czym naprawdę jest gejowski styl życia, który Polacy, według zasad politycznej poprawności, mają zacząć tolerować.
Rozmowa zaczęła się od trzęsienia ziemi: Najfeld pokazała wydruk z profilu Adlera, na którym przedstawiał się on, pokazując swój nagi tyłek. Adler ogłaszał tam też, że pozna grupę mężczyzn i że lubi młodych, przegiętych gejów. Później temperatura w programie jeszcze się podniosła. „Homoseksualizm nie ogranicza się tylko do seksu. Ludzie żyją ze sobą po 20, po 30 lat. (...) Ja np. 8 lat jestem z moim partnerem” – bronił się Adler przed ostrymi jak brzytwa zdaniami Joanny Najfeld. „I szuka pan grup mężczyzn, jak pan napisał na swoim profilu?” – przerwała mu publicystka. „Jesteśmy tolerancyjni” – wybąkał Adler. Na koniec Najfeld odmówiła uściśnięcia Adlerowi ręki, bo po przeczytaniu jego profilu i tego, co on robi na co dzień „troszeczkę się obawiam, gdzie ta ręka wcześniej była”. Wyjaśniła, że mimo to go szanuje i będzie się za niego modlić. Ktoś komentował później w Internecie, że oglądając tę dyskusję, z wrażenia oblał się herbatą.
Gdyby Joanna Najfeld była stara albo brzydka, może jeszcze by jej wybaczono, że w telewizyjnych dyskusjach przegaduje feministki, zwolenników aborcji i gejowskich małżeństw. Jednak fakt, że tak „wsteczne” poglądy w logiczny sposób przedstawia sympatyczna dziewczyna, jest dla nich nie do zniesienia. Wytoczo-no jej proces karny.
Ksiądz z łupieżem
Jeszcze kilka lat temu w sporach przed kamerami na temat aborcji, in vitro, edukacji seksualnej w szkołach, tylko po stronie „postępowców” zasiadały eleganckie kobiety, np. Izabela Jaruga-Nowacka czy Jolanta Szymanek-Deresz. – Natomiast po stronie konserwatystów siedział zwykle jeden stary ksiądz z łupieżem na sutannie – wspomina Jan Pospieszalski, w którego programie „Warto rozmawiać” Najfeld zadebiutowała w 2006 roku. Według niego, strona konserwatywna jest w telewizji zbyt mało reprezentowana, ze względu na poglądy panujące wśród większości dziennikarskiego środowiska. – Jeśli ktoś ma czwartą żonę, trzy kochanki i dzieci z różnymi kobietami, to rozmowa z nim o normach moralnych staje się bezprzedmiotowa. Tacy dziennikarze chętnie przedstawiają spory światopoglądowe w ten sposób, że po jednej stronie jest tylko ciemny kler, a po drugiej światli, otwarci ludzie: elegancka Katarzyna Piekarska z SLD, dziewczyny z MTV z naklejonymi plastrami antykoncepcyjnymi. Pojawienie się w telewizji Joanny Najfeld, nieźle wyglądającej, wyrażającej się piękną polszczyzną, czy np. filozofa Darka Karłowicza, który broni konserwatywnych wartości, ubrany w garnitur od Armaniego i ekskluzywne buty, łamie ten stereotyp – mówi Jan Pospieszalski. Pospieszalski wspomina, jak kiedyś w telewizji, w czasie dyskusji o dyskryminacji, Najfeld błyskotliwie skomentowała biadania lewicowych publicystów nad nietolerancją Polaków: „jestem kobietą, mam żydowsko brzmiące nazwisko, jestem katoliczką. W naszym kraju czułam się dyskryminowana tylko z powodu tego, że jestem katoliczką”. – Za prezentowanie takich poglądów ona jest mocno atakowana. Dwa razy zdarzyło się, że gdy telefonicznie zapraszałem do programu bardzo znane osoby ze strony lewicowo-liberalnej, słyszałem w słuchawce skandaliczne słowa: „odmawiam przyjścia do pana programu, jeśli po przeciwnej stronie będzie ta faszystka Najfeld” – mówi.
Bałam się mówić
Skąd się wzięła w polskiej debacie publicznej publicystka, która tak irytuje osoby o lewicowych poglądach? Joanna Najfeld ma 27 lat. Nie była związana z żadnym kościelnym ruchem, tyle że co niedzielę chodziła do kościoła. Do matury nie bardzo interesowały ją aborcja, eutanazja, ani nawet kto w Polsce jest premierem. Dopiero w Poznaniu, gdzie studiowała anglistykę, jej poglądy zaczęły się krystalizować. – Anglistyka w Poznaniu jest siedliskiem feministek. Oczywiście są tam też wspaniali naukowcy. Jednak idziesz na literaturę i na pierwszych zajęciach omawiamy homoseksualną biblię, na drugich uczymy się, że Szekspir był gejem, bo np. dużo pisał o drzewie, a drzewo to symbol falliczny... Inna prowadząca rozdaje nam angielski artykuł z tezą, że Kościół katolicki krzywdzi kobiety. Mieliśmy następnie odpowiadać na pytania na podstawie tego artykułu, używając zawartych w nim argumentów. Urabiali nas ideologicznie. Czułam się tym zmolestowana na maksa, ale nie miałam odwagi, żeby zabrać na ten temat głos – wspomina. – Joanna Najfeld bała się odezwać? – dziwimy się. – Tak. Ściskało mnie w środku, więc milczałam. Tylko po powrocie do mieszkania włączałam Internet i szukałam, jaka jest prawda. Znajdowałam dane naukowe np. o homoseksualizmie na anglojęzycznych stronach. I powoli układałam to sobie w głowie – wspomina. Uczestniczyła też w dodatkowych zajęciach w Krakowie na temat religii w USA. Prowadząca dzień w dzień atakowała Kościół katolicki. – W przerwach chodziłam sobie do kościoła Mariackiego przed Najświętszy Sakrament. Modliłam się: „Panie Boże, daj mi siłę, żebym kiedyś wstała i coś powiedziała. Daj mi siłę albo mnie nie stawiaj w takiej sytuacji” – wspomina. – No i rzeczywiście, wkrótce zaczęłam coś na zajęciach przebąkiwać – mówi.
Gdyby Joanna Najfeld była stara albo brzydka, może jeszcze by jej wybaczono, że w telewizyjnych dyskusjach przegaduje feministki, zwolenników aborcji i gejowskich małżeństw. Jednak fakt, że tak „wsteczne” poglądy w logiczny sposób przedstawia sympatyczna dziewczyna, jest dla nich nie do zniesienia. Wytoczo-no jej proces karny.
Machina hamuje
Jeszcze na studiach zaczęła z kolegami przeprowadzać różne akcje społeczne. Kiedy w 2006 r. pismo „Machina” zamieściło na okładce twarz piosenkarki Madonny, wklejoną do welonu Matki Bożej Częstochowskiej, Joanna z kolegami wymyślili bojkot firm, które się w „Machinie” reklamowały. Zaproponowali, żeby internauci informowali tych reklamodawców o bojkocie w listach elektronicznych. Efekt był zaskakujący, bo Polacy tylko na to czekali, żeby ktoś taki pomysł rzucił. Ludzie codziennie wysyłali setki maili. Wkrótce z reklamowania się w „Machinie” zrezygnowały wielkie firmy Orange i Philips. Polacy zagłosowali portfelami. W związku z tą akcją Joanna Najfeld została zaproszona do „Warto rozmawiać”. A później zapraszały ją też inne stacje telewizyjne. – Kiedy jesteś takim harcownikiem jak ja, ludzie mają czasem poczucie, że do nich należysz. Jeśli rozmowa pójdzie mi gorzej, komentują: dlaczego Najfeld nie powiedziała tego i tego, dlaczego dała się przegadać? Wydaje im się, że każde moje wystąpienie musi być idealne, bo kiedyś sobie dobrze poradziłam. Najgorsze jest to, że kiedy publicystów dotykają procesy, często zostajemy sami. Tak było w przypadku Stanisława Michalkiewicza czy Wojtka Cejrowskiego, który przez lata nie umiał znaleźć pracy. Koledzy, którzy wcześniej zachwycali się jego artykułami, nagle odmawiali publikacji, tłumacząc: „nie, stary, bo jesteś teraz jakoś oznaczony, może w przyszłości” – mówi. Po programach do Joanny Najfeld podchodzą techniczni pracownicy telewizji. Mówią: dziękuję, że pani to powiedziała, że miała pani odwagę. Najfeld odpowiada, że ona też się boi, ale jeśli wszyscy będziemy milczeć, będzie coraz gorzej. – Ja mówię po to, żeby inni też odważyli się coś powiedzieć. Ale nie będę dożywotnio mówić w ich imieniu. Czuję się zmęczona, już odmawiam udziału w niektórych programach. Chciałabym rodzić dzieci i gotować zupę pomidorową. Choć w sumie mam teraz to, o co prosiłam. Może pojadę do kościoła Mariackiego w Krakowie tę świeczkę zgasić? – śmieje się.
Więzienie za słowa
Najfeld uważa się za feministkę, ale w pierwotnym znaczeniu tego słowa. Bo pierwotny ruch kobiecy sprzeciwiał się opresji mężczyzn pod postacią przymuszania do aborcji. Reprezentantkę tego pierwotnego feminizmu próbują dzisiaj wsadzić do więzienia feministki lewicowe, związane z biznesem aborcyjnym i antykoncepcyjnym. Wanda Nowicka pozwała Joannę Najfeld za słowa: „Organizacja pani Nowickiej jest częścią międzynarodowego koncernu, największego w ogóle, providerów aborcji i antykoncepcji. Pani po prostu jest na liście płac tego przemysłu”. Jeśli na podstawie kruczków prawnych lewicowe feministki doprowadzą do skazania Joanny Najfeld, i tak nie zmieni to prawdy, że korzystają z finansowego wsparcia tego biznesu. Zapewne niechcący przyznała to nawet czołowa polska feministka Kazimiera Szczuka. W lutym, w wywiadzie dla pisma „Slajd – magazyn młodej kultury”, żaliła się, że feministki są finansowane „tylko” przez przemysł antykoncepcyjny: „...feministki, w odróżnieniu od ekologów, nie mogą dogadać się z jakimś dużym biznesem, który da nam pieniądze na naszą działalność, a my w zamian będziemy głosić idee, które będą rozkręcały biznes. Poza producentami prezerwatyw albo pigułek antykoncepcyjnych”. Joanna Najfeld założyła stronę internetową: www.mamproces.pl. Przypomniała tam, że w Katowicach toczy się już podobny proces przeciw naczelnemu „Gościa Niedzielnego” ks. Markowi Gancarczykowi, za nazywanie aborcji zabójstwem. Wytoczyła go Alicja Tysiąc, związana właśnie z Wandą Nowicką i grupą jej prawników. Nasz naczelny ma jednak „tylko” proces cywilny o odszkodowanie, a Joanna Najfeld w razie przegrania procesu karnego może pójść do więzienia. „Lewica rozpaliła stosy. Przynajmniej już widać, o co im tak naprawdę chodzi” – napisała Najfeld na stronie www.mamproces.pl. Prosi na niej o modlitwę.
Przemysław Kucharczak
za goscniedzielny.wiara.pl
Pierwsza rozprawa przeciw Joannie Najfeld odbyła się 16 lipca. Publicystka stoi przed sądem, bo wytknęła feministkom ich finansowe powiązania z biznesem aborcyjnym i antykoncepcyjnym. Skarży ją Wanda Nowicka, szefowa feministycznej organizacji Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Federacja ta od lat walczy o pełny dostęp do aborcji. Feministki liczą, że Joannie Najfeld zamknie usta strach przed więzieniem – bo właśnie karę do dwóch lat w więzieniu za „pomówienie” przewiduje 212 paragraf kodeksu karnego, z którego Joanna Najfeld została oskarżona. Skala nienawiści, z jaką już od trzech lat odnoszą się do tej ciemnowłosej dziewczyny zwolennicy różnych lewicowych ideologii, jest szokująca. „Najfeld to fanatyczka, oszołom. Nienawidzę jej. Jak można być tak opóźnionym” – grzmi jeden z internautów na portalu stylwolny.pl. „Najfeld to wszystko co w polakach najgorsze. Gdyby się pozbyć takiego myślenia moglibyśmy wstąpić do UE z wypiętą piersią a tak trzeba się wstydzić” (pisownia oryginalna) – głosi sąsiedni wpis. Większości agresywnych wpisów towarzyszą wulgarne wyzwiska. Ktoś stworzył w Internecie fałszywego bloga pod jej nazwiskiem, żeby tylko ją ośmieszyć. Wyzwiskami obrzuciła ją publicznie posłanka SLD (a teraz już europosłanka) Joanna Senyszyn. Zamiast zmierzyć się z argumentami, które w kulturalny i spokojny sposób przedstawiła Joanna Najfeld, pani poseł Senyszyn powiedziała o niej w telewizji TVN24: „widać, że została wychowana w jaskini” i „moja niestety imienniczka, widać ma jakieś obsesje seksualne”.
Pupa pana Jacka
Joanna Najfeld zaczęła się pojawiać w mediach dopiero przed trzema laty. W telewizyjnych dyskusjach o aborcji, in vitro, homoseksualizmie, jak z rękawa cytuje naukowe dane na poparcie wizji świata zgodnej z prawem naturalnym. Osoby o lewicowych poglądach często nie potrafią sensownie odpowiedzieć na jej argumenty. Joanna Najfeld zazwyczaj mówi spokojnie, nieraz nawet z półuśmiechem. Jednak rzeczy, o których mówi, wielu ludziom wydają się bardzo ostre. Dzisiaj, gdy z głównych mediów sączy się do naszych uszu przekaz pełen politycznej poprawności, nazwanie pewnych spraw po imieniu wygląda na coś nadzwyczaj niezwykłego. Do dzisiaj więc w Internecie można zobaczyć programy, w których ta publicystka formułowała zdania szczególnie ostro. Do takich należała rozmowa w TVN 24 z działaczem homoseksualnym Jackiem Adlerem, szefem homoseksualnego portalu internetowego gaylife.pl. Ich dyskusja demaskowała, czym naprawdę jest gejowski styl życia, który Polacy, według zasad politycznej poprawności, mają zacząć tolerować.
Rozmowa zaczęła się od trzęsienia ziemi: Najfeld pokazała wydruk z profilu Adlera, na którym przedstawiał się on, pokazując swój nagi tyłek. Adler ogłaszał tam też, że pozna grupę mężczyzn i że lubi młodych, przegiętych gejów. Później temperatura w programie jeszcze się podniosła. „Homoseksualizm nie ogranicza się tylko do seksu. Ludzie żyją ze sobą po 20, po 30 lat. (...) Ja np. 8 lat jestem z moim partnerem” – bronił się Adler przed ostrymi jak brzytwa zdaniami Joanny Najfeld. „I szuka pan grup mężczyzn, jak pan napisał na swoim profilu?” – przerwała mu publicystka. „Jesteśmy tolerancyjni” – wybąkał Adler. Na koniec Najfeld odmówiła uściśnięcia Adlerowi ręki, bo po przeczytaniu jego profilu i tego, co on robi na co dzień „troszeczkę się obawiam, gdzie ta ręka wcześniej była”. Wyjaśniła, że mimo to go szanuje i będzie się za niego modlić. Ktoś komentował później w Internecie, że oglądając tę dyskusję, z wrażenia oblał się herbatą.
Gdyby Joanna Najfeld była stara albo brzydka, może jeszcze by jej wybaczono, że w telewizyjnych dyskusjach przegaduje feministki, zwolenników aborcji i gejowskich małżeństw. Jednak fakt, że tak „wsteczne” poglądy w logiczny sposób przedstawia sympatyczna dziewczyna, jest dla nich nie do zniesienia. Wytoczo-no jej proces karny.
Ksiądz z łupieżem
Jeszcze kilka lat temu w sporach przed kamerami na temat aborcji, in vitro, edukacji seksualnej w szkołach, tylko po stronie „postępowców” zasiadały eleganckie kobiety, np. Izabela Jaruga-Nowacka czy Jolanta Szymanek-Deresz. – Natomiast po stronie konserwatystów siedział zwykle jeden stary ksiądz z łupieżem na sutannie – wspomina Jan Pospieszalski, w którego programie „Warto rozmawiać” Najfeld zadebiutowała w 2006 roku. Według niego, strona konserwatywna jest w telewizji zbyt mało reprezentowana, ze względu na poglądy panujące wśród większości dziennikarskiego środowiska. – Jeśli ktoś ma czwartą żonę, trzy kochanki i dzieci z różnymi kobietami, to rozmowa z nim o normach moralnych staje się bezprzedmiotowa. Tacy dziennikarze chętnie przedstawiają spory światopoglądowe w ten sposób, że po jednej stronie jest tylko ciemny kler, a po drugiej światli, otwarci ludzie: elegancka Katarzyna Piekarska z SLD, dziewczyny z MTV z naklejonymi plastrami antykoncepcyjnymi. Pojawienie się w telewizji Joanny Najfeld, nieźle wyglądającej, wyrażającej się piękną polszczyzną, czy np. filozofa Darka Karłowicza, który broni konserwatywnych wartości, ubrany w garnitur od Armaniego i ekskluzywne buty, łamie ten stereotyp – mówi Jan Pospieszalski. Pospieszalski wspomina, jak kiedyś w telewizji, w czasie dyskusji o dyskryminacji, Najfeld błyskotliwie skomentowała biadania lewicowych publicystów nad nietolerancją Polaków: „jestem kobietą, mam żydowsko brzmiące nazwisko, jestem katoliczką. W naszym kraju czułam się dyskryminowana tylko z powodu tego, że jestem katoliczką”. – Za prezentowanie takich poglądów ona jest mocno atakowana. Dwa razy zdarzyło się, że gdy telefonicznie zapraszałem do programu bardzo znane osoby ze strony lewicowo-liberalnej, słyszałem w słuchawce skandaliczne słowa: „odmawiam przyjścia do pana programu, jeśli po przeciwnej stronie będzie ta faszystka Najfeld” – mówi.
Bałam się mówić
Skąd się wzięła w polskiej debacie publicznej publicystka, która tak irytuje osoby o lewicowych poglądach? Joanna Najfeld ma 27 lat. Nie była związana z żadnym kościelnym ruchem, tyle że co niedzielę chodziła do kościoła. Do matury nie bardzo interesowały ją aborcja, eutanazja, ani nawet kto w Polsce jest premierem. Dopiero w Poznaniu, gdzie studiowała anglistykę, jej poglądy zaczęły się krystalizować. – Anglistyka w Poznaniu jest siedliskiem feministek. Oczywiście są tam też wspaniali naukowcy. Jednak idziesz na literaturę i na pierwszych zajęciach omawiamy homoseksualną biblię, na drugich uczymy się, że Szekspir był gejem, bo np. dużo pisał o drzewie, a drzewo to symbol falliczny... Inna prowadząca rozdaje nam angielski artykuł z tezą, że Kościół katolicki krzywdzi kobiety. Mieliśmy następnie odpowiadać na pytania na podstawie tego artykułu, używając zawartych w nim argumentów. Urabiali nas ideologicznie. Czułam się tym zmolestowana na maksa, ale nie miałam odwagi, żeby zabrać na ten temat głos – wspomina. – Joanna Najfeld bała się odezwać? – dziwimy się. – Tak. Ściskało mnie w środku, więc milczałam. Tylko po powrocie do mieszkania włączałam Internet i szukałam, jaka jest prawda. Znajdowałam dane naukowe np. o homoseksualizmie na anglojęzycznych stronach. I powoli układałam to sobie w głowie – wspomina. Uczestniczyła też w dodatkowych zajęciach w Krakowie na temat religii w USA. Prowadząca dzień w dzień atakowała Kościół katolicki. – W przerwach chodziłam sobie do kościoła Mariackiego przed Najświętszy Sakrament. Modliłam się: „Panie Boże, daj mi siłę, żebym kiedyś wstała i coś powiedziała. Daj mi siłę albo mnie nie stawiaj w takiej sytuacji” – wspomina. – No i rzeczywiście, wkrótce zaczęłam coś na zajęciach przebąkiwać – mówi.
Gdyby Joanna Najfeld była stara albo brzydka, może jeszcze by jej wybaczono, że w telewizyjnych dyskusjach przegaduje feministki, zwolenników aborcji i gejowskich małżeństw. Jednak fakt, że tak „wsteczne” poglądy w logiczny sposób przedstawia sympatyczna dziewczyna, jest dla nich nie do zniesienia. Wytoczo-no jej proces karny.
Machina hamuje
Jeszcze na studiach zaczęła z kolegami przeprowadzać różne akcje społeczne. Kiedy w 2006 r. pismo „Machina” zamieściło na okładce twarz piosenkarki Madonny, wklejoną do welonu Matki Bożej Częstochowskiej, Joanna z kolegami wymyślili bojkot firm, które się w „Machinie” reklamowały. Zaproponowali, żeby internauci informowali tych reklamodawców o bojkocie w listach elektronicznych. Efekt był zaskakujący, bo Polacy tylko na to czekali, żeby ktoś taki pomysł rzucił. Ludzie codziennie wysyłali setki maili. Wkrótce z reklamowania się w „Machinie” zrezygnowały wielkie firmy Orange i Philips. Polacy zagłosowali portfelami. W związku z tą akcją Joanna Najfeld została zaproszona do „Warto rozmawiać”. A później zapraszały ją też inne stacje telewizyjne. – Kiedy jesteś takim harcownikiem jak ja, ludzie mają czasem poczucie, że do nich należysz. Jeśli rozmowa pójdzie mi gorzej, komentują: dlaczego Najfeld nie powiedziała tego i tego, dlaczego dała się przegadać? Wydaje im się, że każde moje wystąpienie musi być idealne, bo kiedyś sobie dobrze poradziłam. Najgorsze jest to, że kiedy publicystów dotykają procesy, często zostajemy sami. Tak było w przypadku Stanisława Michalkiewicza czy Wojtka Cejrowskiego, który przez lata nie umiał znaleźć pracy. Koledzy, którzy wcześniej zachwycali się jego artykułami, nagle odmawiali publikacji, tłumacząc: „nie, stary, bo jesteś teraz jakoś oznaczony, może w przyszłości” – mówi. Po programach do Joanny Najfeld podchodzą techniczni pracownicy telewizji. Mówią: dziękuję, że pani to powiedziała, że miała pani odwagę. Najfeld odpowiada, że ona też się boi, ale jeśli wszyscy będziemy milczeć, będzie coraz gorzej. – Ja mówię po to, żeby inni też odważyli się coś powiedzieć. Ale nie będę dożywotnio mówić w ich imieniu. Czuję się zmęczona, już odmawiam udziału w niektórych programach. Chciałabym rodzić dzieci i gotować zupę pomidorową. Choć w sumie mam teraz to, o co prosiłam. Może pojadę do kościoła Mariackiego w Krakowie tę świeczkę zgasić? – śmieje się.
Więzienie za słowa
Najfeld uważa się za feministkę, ale w pierwotnym znaczeniu tego słowa. Bo pierwotny ruch kobiecy sprzeciwiał się opresji mężczyzn pod postacią przymuszania do aborcji. Reprezentantkę tego pierwotnego feminizmu próbują dzisiaj wsadzić do więzienia feministki lewicowe, związane z biznesem aborcyjnym i antykoncepcyjnym. Wanda Nowicka pozwała Joannę Najfeld za słowa: „Organizacja pani Nowickiej jest częścią międzynarodowego koncernu, największego w ogóle, providerów aborcji i antykoncepcji. Pani po prostu jest na liście płac tego przemysłu”. Jeśli na podstawie kruczków prawnych lewicowe feministki doprowadzą do skazania Joanny Najfeld, i tak nie zmieni to prawdy, że korzystają z finansowego wsparcia tego biznesu. Zapewne niechcący przyznała to nawet czołowa polska feministka Kazimiera Szczuka. W lutym, w wywiadzie dla pisma „Slajd – magazyn młodej kultury”, żaliła się, że feministki są finansowane „tylko” przez przemysł antykoncepcyjny: „...feministki, w odróżnieniu od ekologów, nie mogą dogadać się z jakimś dużym biznesem, który da nam pieniądze na naszą działalność, a my w zamian będziemy głosić idee, które będą rozkręcały biznes. Poza producentami prezerwatyw albo pigułek antykoncepcyjnych”. Joanna Najfeld założyła stronę internetową: www.mamproces.pl. Przypomniała tam, że w Katowicach toczy się już podobny proces przeciw naczelnemu „Gościa Niedzielnego” ks. Markowi Gancarczykowi, za nazywanie aborcji zabójstwem. Wytoczyła go Alicja Tysiąc, związana właśnie z Wandą Nowicką i grupą jej prawników. Nasz naczelny ma jednak „tylko” proces cywilny o odszkodowanie, a Joanna Najfeld w razie przegrania procesu karnego może pójść do więzienia. „Lewica rozpaliła stosy. Przynajmniej już widać, o co im tak naprawdę chodzi” – napisała Najfeld na stronie www.mamproces.pl. Prosi na niej o modlitwę.
Przemysław Kucharczak
za goscniedzielny.wiara.pl
sobota, 25 lipca 2009
niedziela, 19 lipca 2009
piątek, 17 lipca 2009
Hardkor 44
Konferencja Prasowa 15 lipca 2009 - prezentacja projektu „HARDKOR 44” Tomka Bagińskiego, studia Platige Image oraz Muzeum Powstania Warszawskiego.
Prace nad pełnometrażowym filmem o Powstaniu Warszawskim „HARDKOR 44” rozpoczęte. Tomek Bagiński, twórca nominowanej do Oscara „Katedry”, przygotowuje wraz ze studiem Platige Image na zlecenie Muzeum Powstania Warszawskiego film, który zostanie zrealizowany w technice w jakiej powstawały ekranizacje słynnych komiksów „300” oraz „Sin City”. Wystąpią w nim prawdziwi aktorzy, a świat filmowy zostanie stworzony przy pomocy technik komputerowych.
W dziejach polskiego kina powstało wiele wybitnych filmów dotyczących Powstania Warszawskiego. Wciąż jednak brakuje wielkiej historycznej epopei, która mogłaby podbić serca widzów na całym świecie, przenosząc tym samym historię Powstania Warszawskiego
z wymiaru lokalnego w globalny.
Jesteśmy przekonani, że wielkie wydarzenia historyczne, takie jak Powstanie Warszawskie, wymagają wyjątkowego ujęcia oraz dotarcia do szerokich rzesz odbiorców. Oba te warunki spełnia kultura masowa, w której najbardziej nośną platformą pozostaje kino – powiedział Jan Ołdakowski, Dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego.
Projekt „HARDKOR 44” Tomka Bagińskiego i firmy Platige Image zawiera wszystkie elementy niezbędne do stworzenia wielowymiarowej, wartkiej i poruszającej do głębi produkcji filmowej. Doświadczenie i dotychczasowy dorobek Muzeum Powstania Warszawskiego w połączeniu z dokonaniami reżysera i jego współpracowników gwarantują powodzenie tego wyjątkowego projektu – powiedział Piotr Śliwowski, koordynator projektu „HARDKOR 44” ze strony Muzeum Powstania Warszawskiego.
W filmie „HARDKOR 44” Powstańcy będą piękni, uśmiechnięci, uzbrojeni w różne rodzaje broni, dziewczęta młode i odważne. Wszyscy mają przypominać bohaterów z amerykańskich komiksów. Niemcy walczący z Powstańcami to postacie przypominające cyborgi
i wynaturzone potwory-roboty. Dzięki animacji komputerowej uda się stworzyć opowieść
z niezwykłymi efektami specjalnymi, która zainteresuje młodego odbiorcę. W Polsce nikt jeszcze nie próbował zrobić takiego filmu. „HARDKOR 44” będzie nowoczesną, skrojoną wedle wzorców zachodnich opowieścią o polskich bohaterach. Już na tym etapie prac mamy świadomość, że powstaje fantastyczna, pod każdym względem, historia - powiedzieli Tobiasz Piątkowski i Łukasz Orbitowski, autorzy scenariusza.
Od kilku lat obserwujemy renesans wielkiego epickiego kina historycznego, czego najlepszym przykładem są takie produkcje jak ,,Hannibal’’, ,,Gladiator’’ czy ,,Troja’’. Co więcej, nowoczesne kino historyczne wyznacza nowatorskie trendy w sztuce filmowej, czego przykładem jest filmu ,,300’’ Zacka Snydera, łączący tradycyjną grę aktorską z animacją komputerową. Wolność, poświęcenie, walka dobra ze złem są uniwersalnymi tropami, zrozumiałymi dla odbiorców w każdej części świata. Należy tylko do nich dotrzeć - powiedział Jan Ołdakowski, Dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego.
KILKA SŁÓW O PRODUKCJI:
Tomek Bagiński, reżyser:
Powstanie Warszawskie to temat przez filmowców niedotykany od lat, choć rozmaite projekty również od dawna były wielokrotnie zapowiadane. Potencjał filmowy tego wydarzenia jest ogromny, i szkoda, że ciągle niewykorzystany. Liczę na to, że wcześniej czy później produkcja podnosząca temat Powstania dojdzie do skutku, ale w międzyczasie chciałem się podzielić projektem, który też o ten temat zahacza, jednak w sposób nieco nietypowy.
Od wielu lat chodzę z myślą o zupełnie innym niż te tradycyjnie przyjęte, sposobie filmowania i opowiadania ważnych wydarzeń z historii Polski. W szczególności Powstania Warszawskiego. Sposobie mogącym zainteresować nie tylko widza polskiego, ale spokojnie „broniącego się” też w skali świata. To jest polskie lądowanie w Normandii, nalot Drezna
i Pearl Harbor w jednym. Fantastyczne, filmowe historie mające szanse uwieść widza
z każdego miejsca na ziemi.
Mam gdzieś przekonanie, że współczesna widownia jest otwarta na nowe pomysły i ostatnie lata przyniosły nam na to parę dowodów. Chciałbym podejść do opowieści z Powstania Warszawskiego zupełnie inaczej niż zostaliśmy przyzwyczajeni. Nie na kolanach, chyląc głowę przed ofiarami i smutnym polskim losem. Nie w brudzie, pokazując beznadzieję zrywu
i ponure śmierci młodych Polaków w kanałach i wypalonych piwnicach. Chciałbym podejść do tego tak jakbym opowiadał pewną mitologię, trochę odrealniony świat archetypów. Chciałbym przybliżyć tamten świat dzisiejszym rówieśnikom Powstańców. Chłopakom
i dziewczynom wychowanym na prostych filmach o superbohaterach, komiksach
i rozbudowanych grach komputerowych. Prosto. Komiksowo. Niczym z gry komputerowej.
Jarosław Sawko, prezes Platige Image:
Produkcja tego filmu to ogromne wyzwanie dla naszego studia, jednak nasze dwunastoletnie doświadczenie w realizacji efektów specjalnych zarówno na potrzeby produkcji reklamowych jak i fabularnych oraz wyprodukowanie niemałej liczby filmów animowanych pozwala nam na śmiałe zmierzenie się z tego rodzaju przedsięwzięciem. Cieszy nas to, iż film realizowany jest wspólnie z Muzeum Powstania Warszawskiego, których otwartość oraz wsparcie gwarantuje powodzenie temu projektowi.
Marcin Kobylecki, producent wykonawczy w studiu Platige Image:
W ciągu najbliższych miesięcy planujemy ukończenie scenariusza oraz zamkniecie warstwy wizualnej projektu, nad którą czuwa Jakub Jabłoński. Planujemy ukończenie filmu na rok 2012.
Jakub Jabłoński, art director:
„HARDKOR 44” to specyficzny popkulturowy melanż. Mieszając naszą własną historię ze stylistyką mocnego komiksu, posypując szczyptą wizji znanych z nowoczesnych gier komputerowych i wkładając do garnka zwanego filmem akcji chcemy ugotować bohaterski mit. Mit o Powstaniu Warszawskim, jakiego jeszcze nie było, taki, który zawładnie wyobraźnią widzów nie tylko w kraju i sprowokuje do własnych historycznych poszukiwań.
FRAGMENT SCENARIUSZA:
Schyłek lata 1944. Warszawa jest częściowo opanowana przez Powstańców, Niemcy przegrupowują się. Na rozkaz najwyższych władz do miasta skierowany zostaje doborowy, eksperymentalny oddział słynącego z okrucieństwa Wagnera. Oszpecony SS-man ma za zadanie nie tylko zgnieść opór Polaków, ale przede wszystkim uczynić z zagłady Stolicy przykład dla innych okupowanych przez Rzeszę krajów. Tymczasem w ogarniętym chaosem mieście pojawia się Arnold – były żołnierz, który w niejasnych okolicznościach zniknął po kampanii wrześniowej. Kompletuje on ekipę nietypowych specjalistów- są to przestępcy
i outsiderzy, a nawet kolaboranci. Razem z nimi planuje brawurową akcję, w której stawką są łupy wojenne należące do samego Wangera.
W rzeczywistości gra idzie o najwyższą stawkę, a niebezpieczeństwo jest ogromne. Wanger sprowadził do Warszawy eksperymentalny oddział cyborgów bojowych, osławione wunderwaffe zdolne do zmiażdżenia Warszawy i odwrócenia losów wojny. Morderczo precyzyjne maszyny inicjują nierówną grę z powstańcami. Cel Wangera jest prosty: zrównać miasto z ziemią.
Ludzie Arnolda nie spodziewają się starcia z takim przeciwnikiem, zarazem - są jedynymi, którzy są w stanie takie starcie przetrzymać i przejąć inicjatywę. Pod gradem kul, podczas starcia z nieludzkim wrogiem zweryfikują prawdę o sobie…
„Himmler przysłał mnie tu, żebym stworzył symbol. Wypalę to miasto do fundamentów i każę zaorać, jak Rzymianie Kartaginę. Wyrosną tu drzewa, ptaki uwiją gniazda, wrócą stada jeleni. I wilki.”
Oskar Wanger
Oberfuehrer SS
INFORMACJE O PRODUCENCIE:
Platige Image (www.platige.com) jest czołowym i wielokrotnie nagradzanym, studiem postprodukcyjnym w Polsce. Specjalizuje się w tworzeniu grafiki komputerowej, animacji 3D, realizacjach cyfrowych efektów specjalnych oraz kompozycji obrazu na potrzeby produkcji reklamowych i fabularnych. Na swoim koncie ma realizację reklam telewizyjnych, czołówek programów i teledyski. Studio jest zaangażowane w produkcję filmów animowanych.
Studio Platige Image zrealizowało nominowany do Oskara film „Katedra" Tomka Bagińskiego oraz „Sztukę spadania", zdobywcę nagrody Brytyjskiej Akademii Filmowej
i Telewizyjnej (BAFTA) a także najnowszy film reżysera pt. „Kinematograf". Firma Platige Image zrealizowała materiały filmowe na potrzeby gry „Wiedźmin", której producentem jest firma CD Projekt Red.
Studio poszerza swoją działalność tworząc projekty specjalne. Do ostatnich należą wizualizacja koncertu Krzysztofa Pendereckiego „Siedem Bram Jerozolimy", wieńczącego jubileusz 75-lecia światowej sławy kompozytora jak również wizualizacja baletu „Tristan" w reżyserii Krzysztofa Pastora.
INFORMACJA O KOPRODUCENCIE:
Muzeum Powstania Warszawskiego (www.1944.pl)
Muzeum Powstania Warszawskiego zostało otwarte w 60-tą rocznicę wybuchu Powstania. Mieści się w dawnej elektrowni tramwajowej, zabytku architektury przemysłowej z początku XX w., u zbiegu ulic Przyokopowej i Grzybowskiej na Woli. O lokalizacji zdecydował prezydent Warszawy Lech Kaczyński w lipcu 2003 roku. Postanowił także, że Muzeum ma być gotowe w ciągu roku i mianował pełnomocnika prezydenta ds. budowy Muzeum Powstania Warszawskiego, którym został Jan Ołdakowski, obecny dyrektor instytucji.
Muzeum Powstania Warszawskiego przywiązuje dużą wagę do promowania i pokazywania historii w sposób nowoczesny, z wykorzystaniem technik multimedialnych. Działalność artystyczna Muzeum przybiera rozmaite formy - organizujemy wydarzenia kulturalne, które cieszą się ogromnym zainteresowaniem Warszawiaków, a przede wszystkim przedstawicieli młodego pokolenia. Muzeum oraz Instytut Stefana Starzyńskiego, oddział Muzeum, organizuje wykłady architektoniczne, pokazy filmowe, przedstawienia teatralne, konkursy na komiks, koncerty, różnorodne warsztaty dla młodzieży, a także spotkania muzyczne czy gry miejskie.
hardkor44.pl
Prace nad pełnometrażowym filmem o Powstaniu Warszawskim „HARDKOR 44” rozpoczęte. Tomek Bagiński, twórca nominowanej do Oscara „Katedry”, przygotowuje wraz ze studiem Platige Image na zlecenie Muzeum Powstania Warszawskiego film, który zostanie zrealizowany w technice w jakiej powstawały ekranizacje słynnych komiksów „300” oraz „Sin City”. Wystąpią w nim prawdziwi aktorzy, a świat filmowy zostanie stworzony przy pomocy technik komputerowych.
W dziejach polskiego kina powstało wiele wybitnych filmów dotyczących Powstania Warszawskiego. Wciąż jednak brakuje wielkiej historycznej epopei, która mogłaby podbić serca widzów na całym świecie, przenosząc tym samym historię Powstania Warszawskiego
z wymiaru lokalnego w globalny.
Jesteśmy przekonani, że wielkie wydarzenia historyczne, takie jak Powstanie Warszawskie, wymagają wyjątkowego ujęcia oraz dotarcia do szerokich rzesz odbiorców. Oba te warunki spełnia kultura masowa, w której najbardziej nośną platformą pozostaje kino – powiedział Jan Ołdakowski, Dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego.
Projekt „HARDKOR 44” Tomka Bagińskiego i firmy Platige Image zawiera wszystkie elementy niezbędne do stworzenia wielowymiarowej, wartkiej i poruszającej do głębi produkcji filmowej. Doświadczenie i dotychczasowy dorobek Muzeum Powstania Warszawskiego w połączeniu z dokonaniami reżysera i jego współpracowników gwarantują powodzenie tego wyjątkowego projektu – powiedział Piotr Śliwowski, koordynator projektu „HARDKOR 44” ze strony Muzeum Powstania Warszawskiego.
W filmie „HARDKOR 44” Powstańcy będą piękni, uśmiechnięci, uzbrojeni w różne rodzaje broni, dziewczęta młode i odważne. Wszyscy mają przypominać bohaterów z amerykańskich komiksów. Niemcy walczący z Powstańcami to postacie przypominające cyborgi
i wynaturzone potwory-roboty. Dzięki animacji komputerowej uda się stworzyć opowieść
z niezwykłymi efektami specjalnymi, która zainteresuje młodego odbiorcę. W Polsce nikt jeszcze nie próbował zrobić takiego filmu. „HARDKOR 44” będzie nowoczesną, skrojoną wedle wzorców zachodnich opowieścią o polskich bohaterach. Już na tym etapie prac mamy świadomość, że powstaje fantastyczna, pod każdym względem, historia - powiedzieli Tobiasz Piątkowski i Łukasz Orbitowski, autorzy scenariusza.
Od kilku lat obserwujemy renesans wielkiego epickiego kina historycznego, czego najlepszym przykładem są takie produkcje jak ,,Hannibal’’, ,,Gladiator’’ czy ,,Troja’’. Co więcej, nowoczesne kino historyczne wyznacza nowatorskie trendy w sztuce filmowej, czego przykładem jest filmu ,,300’’ Zacka Snydera, łączący tradycyjną grę aktorską z animacją komputerową. Wolność, poświęcenie, walka dobra ze złem są uniwersalnymi tropami, zrozumiałymi dla odbiorców w każdej części świata. Należy tylko do nich dotrzeć - powiedział Jan Ołdakowski, Dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego.
KILKA SŁÓW O PRODUKCJI:
Tomek Bagiński, reżyser:
Powstanie Warszawskie to temat przez filmowców niedotykany od lat, choć rozmaite projekty również od dawna były wielokrotnie zapowiadane. Potencjał filmowy tego wydarzenia jest ogromny, i szkoda, że ciągle niewykorzystany. Liczę na to, że wcześniej czy później produkcja podnosząca temat Powstania dojdzie do skutku, ale w międzyczasie chciałem się podzielić projektem, który też o ten temat zahacza, jednak w sposób nieco nietypowy.
Od wielu lat chodzę z myślą o zupełnie innym niż te tradycyjnie przyjęte, sposobie filmowania i opowiadania ważnych wydarzeń z historii Polski. W szczególności Powstania Warszawskiego. Sposobie mogącym zainteresować nie tylko widza polskiego, ale spokojnie „broniącego się” też w skali świata. To jest polskie lądowanie w Normandii, nalot Drezna
i Pearl Harbor w jednym. Fantastyczne, filmowe historie mające szanse uwieść widza
z każdego miejsca na ziemi.
Mam gdzieś przekonanie, że współczesna widownia jest otwarta na nowe pomysły i ostatnie lata przyniosły nam na to parę dowodów. Chciałbym podejść do opowieści z Powstania Warszawskiego zupełnie inaczej niż zostaliśmy przyzwyczajeni. Nie na kolanach, chyląc głowę przed ofiarami i smutnym polskim losem. Nie w brudzie, pokazując beznadzieję zrywu
i ponure śmierci młodych Polaków w kanałach i wypalonych piwnicach. Chciałbym podejść do tego tak jakbym opowiadał pewną mitologię, trochę odrealniony świat archetypów. Chciałbym przybliżyć tamten świat dzisiejszym rówieśnikom Powstańców. Chłopakom
i dziewczynom wychowanym na prostych filmach o superbohaterach, komiksach
i rozbudowanych grach komputerowych. Prosto. Komiksowo. Niczym z gry komputerowej.
Jarosław Sawko, prezes Platige Image:
Produkcja tego filmu to ogromne wyzwanie dla naszego studia, jednak nasze dwunastoletnie doświadczenie w realizacji efektów specjalnych zarówno na potrzeby produkcji reklamowych jak i fabularnych oraz wyprodukowanie niemałej liczby filmów animowanych pozwala nam na śmiałe zmierzenie się z tego rodzaju przedsięwzięciem. Cieszy nas to, iż film realizowany jest wspólnie z Muzeum Powstania Warszawskiego, których otwartość oraz wsparcie gwarantuje powodzenie temu projektowi.
Marcin Kobylecki, producent wykonawczy w studiu Platige Image:
W ciągu najbliższych miesięcy planujemy ukończenie scenariusza oraz zamkniecie warstwy wizualnej projektu, nad którą czuwa Jakub Jabłoński. Planujemy ukończenie filmu na rok 2012.
Jakub Jabłoński, art director:
„HARDKOR 44” to specyficzny popkulturowy melanż. Mieszając naszą własną historię ze stylistyką mocnego komiksu, posypując szczyptą wizji znanych z nowoczesnych gier komputerowych i wkładając do garnka zwanego filmem akcji chcemy ugotować bohaterski mit. Mit o Powstaniu Warszawskim, jakiego jeszcze nie było, taki, który zawładnie wyobraźnią widzów nie tylko w kraju i sprowokuje do własnych historycznych poszukiwań.
FRAGMENT SCENARIUSZA:
Schyłek lata 1944. Warszawa jest częściowo opanowana przez Powstańców, Niemcy przegrupowują się. Na rozkaz najwyższych władz do miasta skierowany zostaje doborowy, eksperymentalny oddział słynącego z okrucieństwa Wagnera. Oszpecony SS-man ma za zadanie nie tylko zgnieść opór Polaków, ale przede wszystkim uczynić z zagłady Stolicy przykład dla innych okupowanych przez Rzeszę krajów. Tymczasem w ogarniętym chaosem mieście pojawia się Arnold – były żołnierz, który w niejasnych okolicznościach zniknął po kampanii wrześniowej. Kompletuje on ekipę nietypowych specjalistów- są to przestępcy
i outsiderzy, a nawet kolaboranci. Razem z nimi planuje brawurową akcję, w której stawką są łupy wojenne należące do samego Wangera.
W rzeczywistości gra idzie o najwyższą stawkę, a niebezpieczeństwo jest ogromne. Wanger sprowadził do Warszawy eksperymentalny oddział cyborgów bojowych, osławione wunderwaffe zdolne do zmiażdżenia Warszawy i odwrócenia losów wojny. Morderczo precyzyjne maszyny inicjują nierówną grę z powstańcami. Cel Wangera jest prosty: zrównać miasto z ziemią.
Ludzie Arnolda nie spodziewają się starcia z takim przeciwnikiem, zarazem - są jedynymi, którzy są w stanie takie starcie przetrzymać i przejąć inicjatywę. Pod gradem kul, podczas starcia z nieludzkim wrogiem zweryfikują prawdę o sobie…
„Himmler przysłał mnie tu, żebym stworzył symbol. Wypalę to miasto do fundamentów i każę zaorać, jak Rzymianie Kartaginę. Wyrosną tu drzewa, ptaki uwiją gniazda, wrócą stada jeleni. I wilki.”
Oskar Wanger
Oberfuehrer SS
INFORMACJE O PRODUCENCIE:
Platige Image (www.platige.com) jest czołowym i wielokrotnie nagradzanym, studiem postprodukcyjnym w Polsce. Specjalizuje się w tworzeniu grafiki komputerowej, animacji 3D, realizacjach cyfrowych efektów specjalnych oraz kompozycji obrazu na potrzeby produkcji reklamowych i fabularnych. Na swoim koncie ma realizację reklam telewizyjnych, czołówek programów i teledyski. Studio jest zaangażowane w produkcję filmów animowanych.
Studio Platige Image zrealizowało nominowany do Oskara film „Katedra" Tomka Bagińskiego oraz „Sztukę spadania", zdobywcę nagrody Brytyjskiej Akademii Filmowej
i Telewizyjnej (BAFTA) a także najnowszy film reżysera pt. „Kinematograf". Firma Platige Image zrealizowała materiały filmowe na potrzeby gry „Wiedźmin", której producentem jest firma CD Projekt Red.
Studio poszerza swoją działalność tworząc projekty specjalne. Do ostatnich należą wizualizacja koncertu Krzysztofa Pendereckiego „Siedem Bram Jerozolimy", wieńczącego jubileusz 75-lecia światowej sławy kompozytora jak również wizualizacja baletu „Tristan" w reżyserii Krzysztofa Pastora.
INFORMACJA O KOPRODUCENCIE:
Muzeum Powstania Warszawskiego (www.1944.pl)
Muzeum Powstania Warszawskiego zostało otwarte w 60-tą rocznicę wybuchu Powstania. Mieści się w dawnej elektrowni tramwajowej, zabytku architektury przemysłowej z początku XX w., u zbiegu ulic Przyokopowej i Grzybowskiej na Woli. O lokalizacji zdecydował prezydent Warszawy Lech Kaczyński w lipcu 2003 roku. Postanowił także, że Muzeum ma być gotowe w ciągu roku i mianował pełnomocnika prezydenta ds. budowy Muzeum Powstania Warszawskiego, którym został Jan Ołdakowski, obecny dyrektor instytucji.
Muzeum Powstania Warszawskiego przywiązuje dużą wagę do promowania i pokazywania historii w sposób nowoczesny, z wykorzystaniem technik multimedialnych. Działalność artystyczna Muzeum przybiera rozmaite formy - organizujemy wydarzenia kulturalne, które cieszą się ogromnym zainteresowaniem Warszawiaków, a przede wszystkim przedstawicieli młodego pokolenia. Muzeum oraz Instytut Stefana Starzyńskiego, oddział Muzeum, organizuje wykłady architektoniczne, pokazy filmowe, przedstawienia teatralne, konkursy na komiks, koncerty, różnorodne warsztaty dla młodzieży, a także spotkania muzyczne czy gry miejskie.
hardkor44.pl
Subskrybuj:
Posty (Atom)